by  in Aktualności, Wywiady

Męska rzecz: o pięknej Ewie

Ewa Brodnicka jest jedną z pierwszych zawodowych pięściarek w Polsce. Wirtualnej Polsce opowiedziała o tym, jak wygląda życie atrakcyjnej dziewczyny w męskim świecie brutalnego sportu.

Ewa Brodnicka jest śliczną, bardzo zgrabną dziewczyną, która wygląda jak modelka, a nie jak zawodowa pięściarka. Skąd w jej życiu wziął się boks? – Miałam wtedy 21 lat. Byłam na imprezie sylwestrowej i napastował mnie jeden pijany chłopak. Nic nie działało na niego i w końcu uderzyłam go prawym prostym, rozbijając mu nos, krwawiącego wyprowadziła ochrona. Nigdy później go nie spotkałam, ale w sumie to mogę mu teraz podziękować, bo dzięki niemu zostałam pięściarką. Uprawiałam wtedy wiele różnych sportów, ale żadnego wyczynowo. Moi rodzice byli nauczycielami wychowania fizycznego, a tata od zawsze się interesował boksem, często oglądałam z nim walki, również kobiece. Podziwiałam Iwonę Guzowską czy Agnieszkę Rylik. Mój brat opowiedział o sylwestrowym wydarzeniu moim rodzicom i tata powiedział, że skoro tak dobrze poradziłam sobie z tym chłopakiem, to zabierze mnie na salę – opowiada Ewa.

Początki były trudne. – Poszliśmy na salę i pamiętam, że przed pierwszym treningiem mój tata próbował się dyskretnie dowiedzieć u trenera, czy moje duże piersi nie będą przeszkodą w uprawianiu boksu. A on na całą salę gruchnął: że duże cycki ma? Nie, to nie szkodzi. Wszyscy się natychmiast obejrzeli i tak miałam bardzo efektowne wejście w świat boksu – śmieje się Brodnicka i opowiada, jak bardzo powoli pojawiała się w niej miłość do boksu. – Na początku wcale mi się nie podobało. Na treningach głównie stałam i stałam przed lustrem, ile można się uczyć stania? Chciałam się ruszać, a wszystko było takie statyczne. Myślałam, że w ogóle to będzie o wiele prostsze, a tu trzeba połączyć technikę, ruch nóg, ruch rąk, wytrzymałość, siłę. Żmudna powolna praca. Trener mówił, że mam talent, a ja tego w ogóle nie czułam. Pierwsze sparingi też były trudne, większość była lepsza ode mnie. Pamiętam, jak po jednym z nich siedziałam z podbitym okiem i zastanawiałam się, po co mi w ogóle ten boks. Ale jestem uparta i nie poddaję się łatwo, wierzyłam, że z czasem będę równie dobra jak moje idolki. I faktycznie, następne sparingi wyglądały lepiej i poczułam, że jednak lubię ten boks. Po roku pojechałam na swoje pierwsze zawody, mistrzostwa Polski. Wszyscy mi mówili, żebym się na nic nie nastawiała, że jest za wcześnie na wygrywanie, a ja tymczasem pokonałam dwie pierwsze przeciwniczki i dopiero w finale uległam na punkty dziewczynie, która broniła tytułu. To był ogromny zastrzyk wiary w siebie.

Po boksie amatorskim Ewa postanowiła spróbować swoich sił w boksie zawodowym. – To zawsze było moim głównym celem. Tylko dla dziewczyny nie jest to takie proste, bo promotorzy nie byli zainteresowani kobietami. Pukałam do kolejnych drzwi bezskutecznie. Na szczęście jednocześnie pracowałam i dzięki temu miałam finansowe zabezpieczenie. Wtedy pojawiła się możliwość walki zawodowej u jednego nieschematycznie myślącego promotora, ale za moje własne pieniądze, bo nikt nie był gotów zaryzykować i wyłożyć własnych środków na walkę kobiet. I tak zrobiłam, sama zapłaciłam za swoją walkę, tak samo za kolejną. Miałam już takie myśli, żeby wyjechać do Niemiec, ale na szczęście pojawił się sponsor, który uwierzył we mnie i się mną zainwestował. Dzięki temu do mojej trzeciej zawodowej walki nie musiałam już nic dokładać, choć też nic nie zarobiłam. A czwarta moja walka była nawet walką wieczoru, o pas WBF Intercontinental, wygrałam ją i zarobiłam pierwsze pieniądze w boksie zawodowym – wspomina Ewa, która cały czas jest związana z tym samym promotorem, który jako jedyny odważył się na nią postawić na początku, Mariuszem Grabowskim z Tymex Boxing. Teraz planują jej udział w Polsat Boxing Night. – Jestem bardzo podekscytowana. Na tych galach jeszcze nigdy nie boksowały dziewczyny. Zmierzę się z jakąś polską zawodniczką w kategorii lekkiej albo superlekkiej i na pewno będzie to doskonała promocja kobiecego boksu.

Jej rywalką może być Ewa Piątkowska, z którą ostatnio mocno się pokłóciły. – Być może na wrześniowej gali Polsat Boxing Night stoczę z nią pojedynek. Razem zaczynałyśmy karierę zawodową, a później nasze drogi się rozeszły. W kilku ostatnich wywiadach Ewa wypowiadała się na mój temat niezbyt pochlebnie. Postanowiłam odpowiedzieć na prowokacje co wywołało większy konflikt miedzy nami. Trochę na siebie pokrzyczałyśmy na naszych fanpage’ach, a obecnie nasza walka staje się coraz bardziej realna. Przyznaję, że nie lubię Ewy za wszystkie nieuzasadnione i agresywne komentarze pod moim adresem. Atakuje również moich kibiców, którzy mają prawo do wyrażania swojej opinii na portalach społecznościowych. Tak nie zachowuje się prawdziwy sportowiec. Nasz pojedynek będzie miał na celu wyłonić, która z nas jest numerem jeden w Polsce. Nadszedł czas, aby wojnę medialną przenieść do ringu, gdzie to całe gadanie nie będzie już miało żadnego znaczenia. Niech wygra lepsza – kończy jednoznacznie nasza rozmówczyni.

Trudno nie zapytać tej pięknej brunetki, czy nie miała żadnych obaw związanych z uszkodzeniem twarzy podczas walki. Nieraz widuje się zalane krwią oblicza bokserów czy złamane nosy. – Nigdy nic mi się nie stało z twarzą podczas walki, na szczęście. Żadnych złamanych nosów czy pękniętych łuków brwiowych. Głowa i twarz są najbardziej zagrożone. Najważniejsze części ciała, piersi i podbrzusze, mam chronione ochraniaczami, zęby również. Ale za bardzo kocham ten sport, żeby przejmować się ewentualnymi stratami w urodzie. Moi rodzice mimo że się boją o mnie, to gorąco mi kibicują i przyjeżdżają na wszystkie moje walki – cieszy się 31-latka, która najbardziej wdzięczna jest swoim rodzicom za wsparcie w najtrudniejszej i najbardziej szalonej decyzji jej życia. – Skończyłam wychowanie fizyczne na AWF, czekałam na swoją szansę w boksie zawodowym i jednocześnie pracowałam w korporacji. Coraz bardziej angażowałam się w pracę i miałam coraz mniej czasu na treningi. A ja powinnam trenować dwa razy dziennie, żeby być dobrze przygotowana fizycznie i tego nie da się połączyć z pracą. I jednego dnia podjęłam odważną decyzję – rzuciłam korporację, bo stwierdziłam, że to co kocham, to boks i chcę być zawodową pięściarką. Wszyscy uważali, że to szaleństwo, zwłaszcza, że wcześniej wzięłam kredyt na mieszkanie. Rodzice mi trochę pomogli finansowo w tym trudnym momencie i jestem im za to bardzo wdzięczna. Mogli powiedzieć: jesteś dorosła, chcesz realizować swoje pasje, to rób to sama – docenia Ewa.

Jak reagują mężczyźni, kiedy się okazuje, że ta szczupła dziewczyna o delikatnej urodzie mogłaby jednym uderzeniem złamać im nos? – Kiedyś wolałam się nie przyznawać chłopakom, jaki sport uprawiam wyczynowo. Albo byli przerażeni i uważali, że jestem nienormalna, albo zadawali tysiące pytań. Teraz zauważyłam, że coraz więcej ludzi to przyciąga, mówią, że kobiecie dodaje uroku uprawianie męskich sportów. Spotyka mnie coraz więcej reakcji pozytywnych. Nie zatraciłam kobiecości przez uprawianie boksu, wyglądam i czuję się kobieco. Na ringu występuję w topie i spódniczko-spodenkach, żeby podkreślić, że jestem kobietą. Przed każdą walką obowiązkowo henna, kosmetyczka, manikiur i fryzjer, a czasem i opalanie – to jest taki mój rytuał. Lubię dobrze wyglądać i na co dzień, i podczas walki. Oczywiście, słyszę głosy, że boks kobiecy to dobrze wygląda tylko w kisielu albo że kobiety mają siedzieć w kuchni. Cóż, każdy ma prawo do swoich opinii, a że umiem dobrze gotować, to już pokazałam w programie „Ugotowani” – żartuje Ewa. – Na pewno boks kobiecy jest traktowany mniej poważnie niż męski, ale w środowisku, w którym ja się obracam, tej dyskryminacji nie odczuwam. Bokserzy, trenerzy czy mój promotor bardzo mnie wspierają. Mariusz Wach przyznał mi się, że po raz pierwszy trenował z dziewczyną i był zdziwiony, że ja trenuję właściwie tak samo jak on. Jedyna różnica to obciążenia wagowe.

Kobiety w męskich branżach, zwłaszcza atrakcyjne, często są narażone na różnego rodzaju niemoralne propozycje. – Nigdy nie dostałam propozycji wprost, że ktoś pomoże mi zrobić karierę za seks. Ale wiele było dwuznacznych propozycji spotkań czy ofert pomocy w znalezieniu sponsora. Albo sesji zdjęciowych, które tak naprawdę nie są w żadnym stopniu profesjonalne. Ale ja ucinam to szybko i jednoznacznie – ostrzega Ewa, która jest w bardzo szczęśliwym związku. – Mój chłopak interesuje się boksem, poznaliśmy się na sali treningowej i w ogóle mu nie przeszkadza, że jestem pięściarką zawodową. Wręcz przeciwnie, bardzo mnie wspiera, sam trenuje boks rekreacyjnie. Połączyła nas wspólna pasja. Wiem, że mam ogromne szczęście, że go spotkałam. Znam wiele takich sytuacji , że partnerzy boksujących dziewczyn byli zachwyceni na początku, a im dłużej trwał związek, tym bardziej blokowali ich kariery i domagali się, żeby zaczęły rodzić dzieci i siedziały w domu. Mój chłopak wie, że boks mnie uszczęśliwia i nie próbuje mnie zamknąć w żadnej klatce.

Ewa udowodniła już nie raz, że nie ma oporów przed pokazywaniem ciała, często publikuje swoje zdjęcia na oficjalnym fanpage’u, gdzie nieodmiennie budzą zachwyt jej męskich fanów. – Gdybym dostała propozycję sesji zdjęciowej dla Playboya, zgodziłabym się bez wahania. Nie mam problemu z nagością i nie obchodzą mnie komentarze innych ani ryzyko, że zostanę zaszufladkowana jako ta bokserka z dużymi piersiami. Mój chłopak też nie ma nic przeciwko. Mówi: niech sobie popatrzą, dotykać mogę tylko ja.

autorka: Ola Piskorska, źródło: sport.wp.pl

adminMęska rzecz: o pięknej Ewie