by  in Aktualności, Wywiady

Michał Żeromiński po udanym występie

W ubiegły weekend  Michał Żeromiński (4-0, 1 KO) zaliczył kolejny udany występ na zawodowym ringu. Radomianin po zaciętej walce pokonał jednogłośną decyzją sędziów reprezentanta Bośni, Adnana Hadzihajdica.

Kamil Kierzkowski: W Pionkach zaprezentowałeś się jako zawodowiec już po raz czwarty. Jak oceniasz organizację gali?
Michał Żeromiński: Według mnie – organizacja była super. Z tego co wiem, to była to pierwsza gala organizowana przez firmę Tymex, a mimo to całość wyszła po prostu świetnie.

– Pierwotnie miałeś walczyć z kimś innym. Skąd ta zmiana? Jak ją odebrałeś?
Konieczność zmiany rywala na dwa dni przed galą wynikała z tego, że – jak się dopiero później okazało – Białorusin nie miał ważnej wizy. Zaproponowano mi Adnana Hadzihajdzica i przyznam, że trochę namieszało mi to w głowie. Białorusina miałem już rozpracowanego, oglądaliśmy jego walki. Wychodząc więc do ringu wiedziałem jedynie, że będę walczył z pięciokrotnym mistrzem Bośni oraz to, że uczestniczył w Mistrzostwach Świata seniorów w Chicago w 2007 roku.

– Jak oceniasz występ rywala? Zdołał Cię czymś zaskoczyć?
Z pewnością okazał się bardzo niewygodnym zawodnikiem. Szczególnie zaskoczył mnie swoją pracą nóg.

– Każda walka przynosi jakieś doświadczenie, ale i ukazuje błędy. Co wyniosłeś z tej walki? Jest coś, nad czym będziecie szczególnie ćwiczyli w najbliższym czasie z trenerem?
Na pewno będziemy musieli wyprostować to, że często boksuję dość nonszalancko. Opuszczam ręce po akcji, przez co daję się złapać na jakieś przypadkowe ciosy. Sądzę, że z trenerem będziemy również pracowali nad tym, by wyprowadzać ciosy bardziej „wąsko”. Często przestrzeliwałem zbyt obszernymi sierpami, hakami – trzeba to wyeliminować.

– Kiedy po raz kolejny zobaczymy Cię w ringu?
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to najprawdopodobniej w już kwietniu, a później również w maju.

– Wasza walka była jedną z bardziej zaciętych. Doszedłeś już do siebie po jego ciosach? Czy raczej nie zrobiły na Tobie wrażenia?
Nie, jego ciosy nie robiły na mnie większego wrażenia. Trafił mnie tak naprawdę 5, może 6 razy.

– Jak świętowałeś zwycięstwo?
Po walce wyjechaliśmy wreszcie z żoną na 3 dni w góry – w zaległą podróż poślubną. Wcześniej jakoś nie mogliśmy tego zrealizować.

– Boks to kontaktowy sport i czasem można dość nieprzyjemnie dać się trafić – a taki widok nie jest dla ukochanej pewnie zbyt przyjemny. Jak reaguje, gdy widzi Cię w ringu?
Bardzo się denerwuje. Po ostatniej walce powiedziała nawet, że nie będzie już więcej przyjeżdżać, bo kosztuje ją to zbyt dużo nerwów.

Autor: Kamil Kierzkowski

adminMichał Żeromiński po udanym występie