by  in Aktualności, Wywiady

Trener Walkera o Wachu

– Oglądałem trzy, cztery walki Mariusza Wacha. W każdej widziałem tego samego pięściarza, który do ringu, jako główną broń, wnosi swój wzrost. To nie wystarczy w Radomiu. Travis z dużymi naprawdę lubi i potrafi się bić – mówi Dwight Pratchett, trener Travisa “Freight Train” Walkera (38-12, 31 KO) przed walką z Mariuszem “Wikingiem” Wachem (28-1, 15 KO) na gali w Radomiu 12 grudnia.

Dwight Pratchett to barwna postać amerykańskiego boksu zawodowego. Nie osiągnął wielkich sukcesów, ale był uznawany za jednego z najtwardszych, niezniszczalnych pięściarzy i tak przecież twardej generacji lat osiemdziesiątych. Pratchett nigdy nie przegrał przez nokaut – nawet walcząc w 1985 roku o tytuł mistrza świata WBC z legendarnym Julio Cesarem Chavezem. Pratchett poległ w Los Angeles po 12-rundowej walce, nie zostając wpisany na listę jednej z 87 listy „ofiar” Chaveza (a są na niej między innymi takie sławy jak Roger Mayweather, Ruben Castillo czy Meldrick Taylor), które nie dotrwały do ostatniego gongu.

Przemek Garczarczyk: Zadałem już to pytanie Travisowi, ale jak z twojego narożnika wyglądała ta druga runda walki z Tomaszem Adamkiem?
Dwight Pratchett: Nawet dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu, nie wydaje mi się, żeby Travis popełnił w niej jakiś błąd. Próbował go skończyć – jak powinien – zaraz po nokdaunie. Trafił parę ciosów, to było szaleństwo, że Adamek jeszcze ustał, ale on zawsze był twardzielem. Ja to bardzo cenię. Tak samo jak fakt, że Adamek zawsze traktował nas z respektem. Tego trochę w dzisiejszym boksie brakuje.

Trudno wyobrazić sobie bardziej odmiennych, jeśli chodzi o styl, pięściarzy niż Tomasz Adamek i Mariusz Wach. Obaj mają twardą szczękę. Na tym chyba podobieństwo się kończy.
Oglądałem trzy, cztery walki Mariusza Wacha. W każdej widziałem tego samego pięściarza, który do ringu, jako główną broń, wnosi swój wzrost. To nie wystarczy w Radomiu, bo Travis z dużymi naprawdę lubi i potrafi się bić. Wach to niezły pięściarz, z przyzwoitą prawą ręką. Nawet jednak twarda szczęka nie uchroni go od nokautu, jeśli Travis złapie go takim samym prawym, jakim złapał Adamka. Wach nie ma mobilności małego Polaka, żeby wstać po takim ciosie i się obronić przed końcowym nokautem. Przecież wiemy, gdzie walczymy – na podwórku Wacha. Nikt nam nie da zwycięstwa na punkty. Trzeba tego chłopaka znokautować.

To się nie udało nawet Władimirowi Kliczko.
Na temat tej walki nie można powiedzieć nic innego niż to, że Wach wyszedł na ring, żeby przeżyć. I przeżył, chwała mu za to. Będzie tak samo walczył z Travisem w Radomiu? Wątpię. Jest takie powiedzenie w Stanach, że pewnych rzeczy się nie da odkręcić (“you can’t unring a bell”) – ktoś wierzy, że te dwanaście rund brutalnych ciosów od Władimira nie zostawiły na Wachu śladów? Poważnie?

Na ostatniej konferencji prasowej Mariusz Wach zasugerował, że jak Walker nie wygra przez nokaut w pierwszych trzech rundach, to nie ma szans na zwycięstwo.
Czyli Wach i jego ludzie liczą na to, że wyjdzie zmęczony lotem z Ameryki Walker – gotowy na tylko trzy rundy Wach będzie się bronił, a później Travis sam się przewróci? Niech tak myślą. Niebezpieczna taktyka. Travis ma ciągle bardzo dobry lewy prosty, o ciosie z prawej nie muszę wspominać. Ma szybkie, jak na pięściarza jego wagi i wzrostu, ręce, 196 cm, około 110 kilogramów nastawionych na nokaut, ale też potrafiących boksować technicznie. Mentalnie Travis jest bardzo dobrze przygotowany, wie, że nie może przegrać w Polsce. Bardzo potrzebujemy tego zwycięstwa. To chyba jasne.

adminTrener Walkera o Wachu